Sunday 11 May 2014

Eurowizja 2014

Dobrze, bądźmy szczerzy, że, w tak krótkim czasie po zakończeniu Eurowizji 2014, nie da się pisać o czymkolwiek poza wspomnianą już Eurowizją. To przykre. Wielcy artyści pewnie nawet przewracają się w grobie, że ja, zgrywająca poważną za wszelką cenę, będę ekscytowała się zbiorowiskiem międzynarodowych, nędznych, głównie popowych piosenek, i przeżywała wygraną Conchity Wurst. Całe szczęście, że temat ma coś wspólnego z muzyką i sztuką...

Może zacznijmy od tego, że Eurowizja już od paru lat prestiżowym konkursem piosenki nie jest. Złote czasy minęły dawno, i to, co obecnie rozgrywa się na scenie, nie przypada do gustu wszystkim. To już nie ABBA czy chociaż Alexander Rybak - to w dużej mierze dosyć przeciętne piosenki, łatwe do zapomnienia i nie wywołujące jakichś wielkich emocji. (W ostatnich latach śpiewane właściwie tylko po angielsku, bo zniesiono zasadę, zmuszającą do śpiewania w językach narodowych. Teraz wszyscy, poza Francją i paroma rodzynkami, chcą być koloniami Wielką Brytanią i/lub Republiką Irlandii) Mimo to, na oba półfinały i wielki finał zawsze zjeżdżają się wiwatujące tłumy, wymachujące narodowymi flagami. Europa się jednoczy, Europa imprezuje, inne kontynenty albo zazdroszczą, albo nie mają pojęcia, o co chodzi. I jest fajnie!


https://www.youtube.com/watch?v=hfjHJneVonE


Niestety, w tym roku Eurowizja mnie jednak troszeczkę zawiodła.

Solidnie ponad 90% piosenek zostało wykonanych po angielsku. Doszło do tego, że niemalże byłam zła na Wielką Brytanię (!), ostatnią, występującą w Wielkim Finale, która również śpiewała po angielsku. Widzicie? Co za dużo, to niezdrowo.

Sporo też piosenek nie prezentowało się rewelacyjnie. Były po prostu przeciętne, zdecydowanie niezasługujące na jakiekolwiek wysokie noty. Czasami też słabo broniły się nawet teledyskiem. Niektóre z nich nie wyglądały estetycznie. "Żywsze" występy powinny być zaplanowane tak, by       z piosenką tworzyły nierozerwalną całość. Powinny zwyczajnie pasować do jej klimatu, nie kłócić się ze słowami i ogólnym przekazem. Pod tym względem punkty zyskiwała, mimo wszystko, Polska, a traciła - Estonia.

Duńscy prezenterzy wydawali się po prostu "gorsi" od szwedzkich. Nie udało mi się ich polubić, choć teoretycznie miałam na to, aż trzy szanse. W dodatku Pilou mówił z tak silnym akcentem,     że czasami naprawdę musiałam się wysilać, by go zrozumieć. Byłoby lepiej, gdyby w większym stopniu zastępował go nieco małomówny Nikolaj, ewentualnie Liese.

Reprezentację Rosji powitano... buczeniem. To było nie tyle po prostu nieuprzejme, ale i nieodpowiednie. Bo, czy to wina sióstr Tołmaczowych, moich rosyjskich rówieśniczek, że urodziły się akurat w tym kraju? Czy to one powinny brać odpowiedzialność za to, co się teraz dzieje na Krymie? Bo ja bym obwiniała Putina, który akurat w Eurowizji nie występował. To chyba jego powinno się wybuczeć. Zresztą, bądźmy szczerzy, "Shine" nie jest okropną piosenką. Wszyscy słyszeliśmy dużo gorsze od niej, a i tak nasze reakcje były bardziej neutralne.

I... wygrała Conchita Wurst, do której absolutnie nic nie mam, ale i nie uważam jednocześnie, by zasługiwała na tę statuetkę. Miała niezłą piosenkę i udany występ - to jednak, moim zdaniem, troszkę za mało, by stanąć na podium, zwłaszcza, że były przecież kraje, które spisały się dużo lepiej od niej. Nie trzeba tu nawet szukać daleko - The Common Linnets, reprezentacja Holandii, i ich piosenka "Calm after the storm", naprawdę przyjemna i klimatyczna. W moim odczuciu o tyle lepsza od austriackiej, że można ją przesłuchać solidnych kilka razy - i nie ma się jej tak bardzo dosyć. Podobnie parę innych, finałowych piosenek.

("Nie głosowaliście na Austrię, bo jesteście nietolerancyjni!". Przepraszam, to konkurs piosenki czy tolerancji? Czy jest coś w dziwnego czy nieprawidłowego w tym, że to Słowenia mnie zachwyciła - i to na nią zagłosowałam w Wielkim Finale? Czy coś złego jest w kibicowaniu Grecji czy Rumunii, bo to ona jest czyimś faworytem? NIE! Każdy ma przecież własny gust muzyczny. I to według niego głosuje. Tolerancja nie ma nic do rzeczy - ocenia się w końcu piosenkę i jej wykonanie, w żadnym wypadku zachowanie czy wygląd artysty!)

Niemniej jednak gratuluję Austrii, którą zresztą bardzo lubię, wygranej. Może, w moim odczuciu, to nie do końca zasłużona nagroda, ale i tak dobrze, że pierwsze miejsce zajęła ona, nie "Sernik" Białorusi, który w wersji niestudyjnej traci "trochę" smaku.

__________________________________________________________________________

Zapraszam do przesłuchania, razem ze mną, co bardziej fajnych i przyjemnych dla ucha przegranych, którzy dotrwali do Wielkiego Finału. Bez Polski, bo, choć byliśmy nieźli, to
i tak nie na tyle, by zachwycić. "My, Słowianie" to po prostu piosenka nie w moim stylu.
__________________________________________________________________________

Armenia z kolei jest świetna, jeśli chodzi o wersję instrumentalną swojej piosenki. 
A piosenka o wąsach nie przyniosła sławy Francji. Widać tylko brody robią furorę, 
a, szkoda, bo przecież wąsy też są fajne, jak nie jeszcze fajniejsze. (Nasja potwierdza.)
Białorusini z kolei postawili na sernik. Przeszedł do finału, jednak najwyraźniej nie okazał się wystarczający smaczny, by trafić do pierwszej trójki. (Nie dziwię się.)
Łotysze również mierzyli ciastowo, jednak ich "Cake to bake" nie zdołał się wybić z pierwszego półfinału. A szkoda, bo to przyjemna piosenka, utrzymana w ciepłym klimacie "Tomorrow" zeszłorocznej Malty. (Lepsza z tym, nieeurowizyjnym teledyskiem.)
_________________________________________________________________________

Wszystkie moje eurowizyjne komentarzyki przepadły, więc zbyt wiele tu nie odtworzę. Mogę jednak powiedzieć, że większość scenicznych teledysków była akceptowalna. Mało wybijało się pozytywnie, a i jeszcze mniej prezentowało poziom niezadowalający. Co z kolei fajniejsze, większość państw miało reprezentację o takich głosach, jak to sugerowały wersje studyjne utworów. Jedynie Rosja zaskoczyła mnie troszkę negatywnie, choć i tak "Shine", nawet w wersji scenicznej, było przyjemne dla ucha. Ogólnie jednak pod względem wykonań tegoroczna Eurowizja mile mnie zaskoczyła. Mam nadzieję, że tak też będzie w przyszłym roku.

Jako, że już nic więcej dodać nie mogę, pozwolę sobie na końcowe pytanie: podobała Wam się Eurowizja? I, może ważniejsze, co sądzicie o wygranej Conchity? :D